Rok 2017 za nami.
Stojąc w opozycji do większości społeczeństwa, nie robię postanowień noworocznych. Po co mam sobie obiecywać, że będę więcej ćwiczyć, czy że przeczytam jedną książkę na miesiąc, skoro i tak wiem, że po miesiącu o tym zapomnę. Jak dla mnie - bezsens.
Natomiast oceniam rok, który minął, aby wyciągnąć z niego wnioski na przyszłość.
W zeszłym roku przekonałam się, że nie warto przywiązywać się do miejsca pracy. Gdy tylko zakończymy współpracę w jednym miejscu, tzw. koledzy i koleżanki z pracy od razu zapominają o twoim istnieniu. Poza tym zmiana pracy wcale nie jest nie wiadomo jak trudną rzeczą, wiek nie ma znaczenia. Przede wszystkim ważne jest nastawienie.
W kolejnej pracy zauważyłam natomiast, że nie jara mnie już praca w zespole. Wolę jednak pracować samodzielnie, gdzie większość zależy ode mnie, gdzie sama szukam rozwiązań i nikt nie stoi mi za plecami. Zauważyłam też, że moje zaangażowanie w pracę obejmuje czas ściśle określony w umowie. Po przepracowaniu w życiu ponad 20 lat uważam, że najlepsza jest równowaga, szczególnie pomiędzy pracą a życiem osobistym.
Rozumiem tych wszystkich młodych ludzi wokół, że są zafascynowani tym, co robią i możliwością zarabiania kasy. Z tego względu czy trzeba, czy nie siedzą w pracy po kilkanaście godzin. Z doświadczenia też wiem, że swoje najlepsze lata spędzają w pracy. Nie ma czasu na pasję, na swobodne spotykane się ze znajomymi, czy chociażby na porządne przygotowanie się do sesyjnych egzaminów. Mnie życia zostało już mniej niż im, tym bardziej doceniam czas spędzany poza pracą.
Niestety, okazało się, że wliczając czas dojazdu i powrotu, w pracy spędzałam cały dzień. I to niezależnie od zmiany. Najzwyczajniej w świecie to mi się nie spodobało.
Nowe zajęcie pokazało mi natomiast, że nie ma rzeczy niemożliwych i można sprawdzić się w każdej sytuacji.
Dlatego jedynym postanowieniem, jakie mam na ten rok, to zorganizować sobie takie zajęcie, które nie będzie ograniczać realizacji tego, co lubię w czasie wolnym robić. To oznacza poszukiwanie zatrudnienia spełniającego te wymagania.
Ktoś powie - niemożliwe... Cóż, ja już wiem, że takich rzeczy nie ma. Trzeba tylko próbować. Czyli ... ponownie w drogę :-)

