Do napisania tego posta skłoniły mnie dwa wydarzenia, które ostatnio rozgrzewają opinię publiczną na portalach społecznościowych. I nie jest to czwarta z rzędu wygrana Angeli Merkel ;-P
Otóż jakiś czas temu polityk jednego z prawicowych ugrupowań, które co do zasady deprecjonują pozycję kobiety w drabinie społecznej, rzucił sentencję, że "feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść lodówkę na czwarte piętro".
W myśl przysłowia "uderz w stół, a nożyce się odezwą" nożyce się odezwały. Owe "nożyce" to cztery kobiety z redakcji WP, które podjęły rękawicę i postanowiły pokazać, że jednak baby poradzą sobie z rzeczonym sprzętem i wtargały lodówkę na czwarte piętro, o czym doniosły w mediach społecznościowych. Tym samym wylały na siebie wiadro pomyj. Nie, nie dosłownie i nie same, ale z pomocą naszego "tolerancyjnego" i "otwartego" społeczeństwa.
Nie będę przytaczać komentarzy, jakie "krzepkie" panie zebrały pod swoim postem (zresztą każdy posiadacz fejsbuka może sobie to sprawdzić). Pominę również odwoływania do intelektu pań (określenia typu "tępe feminy"). Kobiety poczuły się oczywiście w obowiązku wytłumaczenia całej sytuacji na łamach prasy, gdyż jak zwykle rozpętała się wojna płci i słowne udowadnianie wyższości mężczyzny nad kobietą, podziału ról itp. czyli jednym słowem odwieczne, kto jest silniejszy, kto ważniejszy i gdzie czyje miejsce.
Niby miało być zabawnie i bez obrazy dla nikogo, wyszło jak zawsze. Okazuje się, że Polacy poczucia humoru nie mają. Ba!!! Nie potrafią nawet zaakceptować tak oczywistej prawdy, jak różnica pomiędzy kobietą i mężczyzną. To, że biologicznie się różnimy, widzą chyba wszyscy. Z tej różnicy wynikają zarówno "przywileje" jak i "minusy". Koniec. Kropka. Na tym powinniśmy poprzestać.
Jednak nie. Dla większości naszych pobratymców owe różnice oznaczają, że tylko jedna z płci obdarzona jest rozumem i zdolnością radzenia sobie w sytuacji. Próby podejmowane przez drugą stronę są bezsensowne, bo są "słabsze" i "nie do tego stworzone".
Moim natomiast zdaniem panie właśnie pokazały, że bez względu na siłę czy intelekt, każdy jak chce, poradzi sobie w taki czy inny sposób. Inną sprawą jest natomiast wybór metody, to zależy od inwencji osoby w sytuacji.
Nie rozumiem fali krytyki typu: "pokazały, że są słabsze", "faceci we dwóch by to wnieśli". Jak już wspomniałam, odwołań do zdolności intelektualnych nie będę komentować.
Zastanawiam się jednak , w czym problem??? Hello!!!
Przecież gdybyśmy do owego eksperymentu zaprosili zawodniczki w podnoszeniu ciężarów, mogło by się okazać, że spokojnie jedna podźwignęła by tę lodówkę, i nie potrzeba by było "aż" dwóch mężczyzn 😋
 |
Tatina Karyszina - 4-krotna mistrzyni świata w podnoszeniu ciężarów
foto z www.polska-sztanga.pl |
I czy to czegoś dowodzi? Chyba tylko tego, że na świecie są też kobiety, które z faceta mogą zrobić śmigło do samolotu 😉 Nic poza tym.
Nie oceniam intencji pań, a tym bardziej nie zastanawiam się, kto jest lepszy: facet czy babka. Każde z nas jest inne, tak nas skonstruowała natura.
To tak samo, jakby snuć wywody, kto lepiej zajmie się dzieckiem: matka czy ojciec. Nie grzmię wszem i wobec , że któreś z rodziców jest ważniejsze. Dla rozwoju dziecka ważni są obydwoje, bo każde z nich daje dziecku coś innego. Nie oznacza to również, że dzieckiem ojciec zamiast matki nie będzie mógł się zająć. Znam wielu mężczyzn, którzy doskonale sobie radzą ze zmianą pieluch, kąpaniem, karmieniem i wszelkimi innymi czynnościami, których nowo narodzony mały człowiek wymaga. Bo jeśli ktoś znajdzie się w sytuacji wymagającej przystosowania się i chce, to się przystosuje, i opanuje szereg nowych czynności. Płeć nie ma tu aż tak wielkiego znaczenia. Różny może być czas adaptacji czy wykonania.
Dla świata naprawdę nie ma znaczenia, czy to facet, czy babka będą w domu sprzątać, gotować czy zmieniać koło w samochodzie. Świat nie funkcjonuje tak, jak wmawiają nam hierarchowie kościoła czy inni przywódcy religijni, że mamy sztywny podział ról w swoim życiu. I że kobieta jako "słaba płeć" stworzona jest jeno do rodzenia dzieci i tworzenia ogniska domowego, a mężczyzna to urodzony łowca. A co w sytuacji, gdy to mężczyzna woli wykonywać prace "typowo kobiece", a zdolność polowania sceduje na kobietę? Wszak fakt posiadania macicy daje kobietom możliwość rodzenia. MOŻLIWOŚĆ - czyli wybór, a nie przymus bezwarunkowy. Natomiast i kobieta, i mężczyzna posiadają mózgi, których używać mogą do woli, czy to do decydowania o posiadaniu potomstwa, czy do decydowania o udziale w polowaniu.
Wielu ludzi, w tym ludzi na świecznikach, stwierdza wyższość człowieka nad zwierzętami dlatego, że człowiek posiada zdolność myślenia, a nie tylko działania pod wpływem instynktu. Zatem dlaczego wmawia się kobietom, że z powodu posiadania macic powinny zdać się na instynkt, bo do tego są stworzone? Dlaczego zatem nikt nie zarzuca księżom, że ślubując celibat działają wbrew swojej naturze (wszak powinni rozsiewać nasienie tam gdzie się da)?
Moja odpowiedź: dlatego, że każdy jest inny i ma swój rozum, oraz prawo do swoich wyborów.
Z jakiegoś powodu człowiek nie potrafi zaakceptować tej inności, podstawowej inności wynikającej z czystej biologii. Co jest przyczyną: zaniżone poczucie własnej wartości, poczucie zagrożenia, brak empatii czy szacunku do siebie i otoczenia? Chyba wszystko po trochu.
Drugim wydarzeniem, które moim zdaniem dowodzi właśnie braku szacunku i wrażliwości do otoczenia, a tym samym braku otwartości na innych, jest wypowiedź p. Krystyny Pawłowicz w kontekście samobójczej śmierci 14-latka, który dokonał owego czynu z powodu homofobicznych szykan swoich kolegów. Czym kierowała się pani posłanka umieszczając swój wpis na fejsbuku - nie wiem. Odebrałam jej post jako wręcz usprawiedliwienie dla kolegów ofiary, gdyż jej zdaniem, zareagowali oni na "zaburzone zachowania", a "lewaccy ideolodzy patologii obyczajowych odwracają kota ogonem i fałszywie, bezczelnie lamentują nad "morderczą nietolerancją" rówieśników" (*cytat ze wpisu p. posłanki na prolifu społecznościowym).
Cóż, owa "nietolerancja" doprowadziła 14-latka do śmierci. Jak wynika z doniesień prasowych, koledzy nie akceptowali inności zmarłego i z tego powodu poddawali go szykanom. A to już nie jest tylko "reakcja na zaburzenia". Udowodnione doprowadzenie kogoś do śmierci traktowane jest jako przestępstwo.
Wypowiedź pani Pawłowicz w moim odczucie podobna jest do wielu komentarzy odnośnie ofiar gwałtów: "Pewnie sprowokowała gwałciciela swoim strojem lub zachowaniem"😡.
Wszystko co inne, nas odrzuca. Przykład z innej beczki: artykuł w kontekście żywności; autor sugeruje, że coraz więcej ludzi przekonuje się do spożywania insektów z powodu dużej zawartości białka. Przytoczony został przykład krewetek, które obecnie są w powszechnym użyciu, a jeszcze 50 lat temu nikt nie wyobrażał sobie, żeby je jeść.
Komentarze pod artykułem? "Nigdy w życiu!", "Niektórym to się w d...ch poprzewracało", "Co to za bzdury?"
A mnie z kolei się wydaje, że jak potrzeba na nas wymusi, to będziemy pożerać wszystko, co jest dostępne. I nie będziemy się przyglądać, że talerz prażonych świerszczy wygląda inaczej niż schabowy. Francuzi jedzą np. żaby i ślimaki, i żyją, i sobie chwalą.😏
Natomiast dla obywatela naszego kraju póki co, wszystko, co "inne" powoduje strach, nieufność, ocierając się aż o agresję. Zamykamy się w swoim grajdole, na siłę próbując udowodnić, że jajko jest mądrzejsze od kury. Na każdym polu prowadzimy jakąś wojnę. Po co? By poczuć się lepiej? Ilu ludzi musi umrzeć, żebyśmy spostrzegli, że nasze gierki tylko nas niszczą i dzielą?
Istotą świata jest współdziałanie i współistnienie. Nie ma ważniejszego czy lepszego. Każdy może być raz silniejszy, a raz słabszy. Wszystko i wszyscy są tak samo istotni.
Bo naprawdę jakie znaczenie dla istnienia ma fakt, że pani Kowalska jeździ tirem, a jej mąż gotuje pomidorową? Albo że pan X sypia z panem Y?😕😕😕